PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=8430}

Ostatni skaut

The Last Boy Scout
7,3 33 132
oceny
7,3 10 1 33132
7,9 12
ocen krytyków
Ostatni skaut
powrót do forum filmu Ostatni skaut

re:mini.scencje

ocenił(a) film na 7

Szklana Pułapka 21, tylko bruce niepotrzebnie udaje, że nie jest porucznikiem maclainem, ale nie dajmy się zwieść brakiem podkoszulka, z tony'ego był kawał fachmana, a bruce rzadko kiedy miewał lepsze punchliny, ot choćby taki:

badguy to wytorturowanego bruce'a: - choć raz chciałbym zobaczyć, jak zdychasz w konwulsjach!

wytorturowany i odpalający fajka bruce: - to zacznij rapować..

itakdalej, itympodobne, etcetera..

ocenił(a) film na 7
Westernik

*Mam tak samo jak ty Trochę takie brakujące ogniwo, spinające fabułę drugiego i trzeciego "Die Hard", tylko z nieco innym bohaterami. Highlight: http://youtu.be/3Hx8vzc-BRc ;-)

ocenił(a) film na 7
mike_ainsel

no tak, tak, w ogóle widzę, że w notce jest błąd: jest Szklana Pułapka 21, winno być: Szklana Pułapka 2 i ½ oczywiście, nie zauważyłem.. ale dobrze że ty zauważasz i korygujesz:)

ocenił(a) film na 7
mike_ainsel

dzięki za trenera, wsłuchując się w bita dumam jak ciekawie skądinąd i niesprawiedliwie poniekąd potoczyły się losy willisa, aktora który w latach 80-tych bynajmniej do postaci herosa w hollywoodzkich filmach akcji nie pretendował przecie, że wspomnę choćby postać uroczego davida addisona z Na Wariackich Papierach czy postać bruna z Powrotów Bruna (do dziś chyba moja ulubiona, zupełnie zapomniana niestety jego inkarnacja).

ciekawe, że wystarczyło zaledwie parę lat, kilka ról i nieco zdartych podkoszulków, aby z dobrze dramaturgicznie zapowiadającego się weterana wojny w wietnamie (z Na Wrogiej Ziemi jewisona) czy dobrze psychopatologicznie zapowiadającego się męża alkoholika (z Motywów Zbrodni z keitelem i demi, który jakby zapowiadał późniejsze wyczyny niejakiego keysera soze'a w latach 90-tych), słowem: tych kilka drobnych gestów wystarczyło, aby już na zawsze (a przynajmniej do końca życia) umieścić willisa w szufladce z napisem "bombastyczne kino akcji" i to z miejsca tak szczelnie, że kiedy np. tarantino obsadzał go w roli boksera w Pulp Fiction w '95 robił to już niejako wbrew jego własnemu emploi (podobnie z travoltą zresztą, wcześniej oboje dorabiali sobie w popularnej skądinąd w środowisku szóstoklasistów serii I Kto To Mówi).

symptomatyczna pod tym względem wreszcie jest data powstania Ostatniego Skauta, kto wie, czy nie graniczna - rok '91 - przypomnę, jest to również rok powstania planet hollywood, sieci restauracji założonej przez kogo? niespodzianka: przez muskularnych herosów kina akcji wypełzłych z lat 80-tych oczywiście, ze schwarzenegerem, stallonem i naszym kochanym willisem na czele..

ocenił(a) film na 7
Westernik

Sorrewicz że dopiero teraz odpisuję, gdzieś się zapodziało w powiadomieniach... bardzo ciekawa i wyczerpująca notka ;-) z wczesnych pre-die-hardowych i sympatycznych ról Bruce'a, można jeszcze dopisać duet z Kim Basenger w rom-comie "Blind Date" (1987) w reżyserii Blake'a Edwardsa (jest na HBO GO jakby co...). Z kolei w zabawnym i efektownym "Death Becomes Her" (1992) Zemeckisa pokazał, że sprawdza się również w czarnej komedii, zrywając ze swoim dotychczasowym emploi grając fajtłapowatego pantoflarza. Nie wiem czy to przez "złe prowadzenie się", czy może długi (jak u Nica Cage'a), czy po prostu taki dobór ról to sprawił ale nie da się ukryć, że obecnie Willis to "chyba bierze już tylko to co na ziemi leży" i siedzi w szufladce z napisem [wymęczone kino akcji]. Szkoda bo niewątpliwie był to aktor z potencjałem i wciąż wierzę, że jeszcze "pie*dolnie stylem... i ku*wa tak dalej!" ale do tego potrzeba jakiegoś kreatywnego writera, który da mu coś interesującego do zagrania. PS. widzę że masz w kwestii filmów "web jak sklep" + avatar przypominający herb Ajaxu Amsterdam <lol> dlatego z chęcią powitałbym cię w gronie znajomych ;-)

ocenił(a) film na 7
mike_ainsel

jasne, jeśli tylko nie przeszkadza ci dożywotnie otrzymywanie na tak zwaną ścianę od dwóch do trzech filmowych komentarzy dziennie to już akceptuje zaproszenie:)

słuszna racja, a zatem nie taki willis rozbiegany, rozstrzelany, groźny, spocony i przybrudzony jakeśmy wprzódy sądzili..

do tego pokaźnego stosu willisowskich ofiar losu dorzuciłbym jeszcze dwie rólki u tego scenarzysty i reżysera, którego nazwiska już chyba nigdy nie uda mi się zapamiętać, szajmalajna? ciekawe o tyle, że w niejakiej opozycji do tych komediowatych, które wymieniasz, poważne i pogłębione: pogrobowy psychoterapeuta w Szóstym Zmyśle i superman, który nie wie, że nim jest w Niezniszczalnym. oba bardzo lubię, zwłaszcza ten drugi. mam nawet pewną teorię, że gdyby hollywoodzcy macherzy poszli drogą, którą ten film blisko dwadzieścia lat temu wyznaczał sprawy ekranowej superbohaterszczyzny wyglądałyby dziś zupełnie inaczej..

by the way - podobnie jak istnieje teoria podług której losy filmowego sci-fi również potoczyłaby się inaczej, gdyby w swoim czasie dopuszczono do masowej dystrybucji Na Srebrnym Globie żuławskiego. jakby było naprawdę - nie wiadomo, niemniej wiadomo co się stało: ekranowe sci-fi zostało skolonizowane przez kino george'a lucasa.

otóż według mojej teorii to samo spotkało tego nieszczęsnego Niezniszczalnego. może nie do tego stopnia, bo ten wszedł wprawdzie na ekrany, ale ponieważ krótko potem raimi wypuścił pierwszego Spiedermana, który był całkiem niezły i był wielkim hitem (pamiętam, byłem wówczas w kinie), a zaraz potem nolan wypuścił Batmana, ów skromny i kameralny Niezniszczalny nie miał żadnych szans aby cokolwiek wskórać. i w ten oto sposób ewolucja ekranowego superbohatera poszła drogą wrażeniową, bombastyczną, efekciarską, przebodźcowaną, czego w różnych tam kolejnych odpryskach i trocinach kolejnych batmanów, supermanów, spidermanów i avengersów doświadczamy do dzisiaj. gdyby jednak wybrano drogą Niezniszczalnego, który przy archetypie majsterkował, mitologię nadgryzał, sprowadzał na ziemię, proponował niejaką zmianę wektorów nawet i tak dalej i tak dalej - kto wie, co by się stało.. być może komiksowy superbohater nie biegał by w krótkich majtkach, mocno spranych do tego, tak jak teraz biega.. i może też, tak sobie teraz mniemam, dostalibyśmy Jokera z phoenixem jakieś piętnaście lat wcześniej:)

ocenił(a) film na 7
Westernik

No i znowu się zakopałem, wybacz... oczywiście że mi nie przeszkadza, zwłaszcza jak pod ocenami widzę ciekawe i błyskotliwe komentarze. Zresztą i tak zaglądam tam bardzo nieregularnie , a sam potrafię intensywnie "spamować" ale raczej od czasu do czasu ( właśnie "przygotowuje" solidny *update* dotyczący klasycznych Bondów - stay tuned ;-)

A co do Skubi-jabadubi-lajna to rzeczywiście, mam spory sentyment do "6th Sense" ale nie wracałem "od lat" i dzisiaj jak bym obejrzał (znając już końcowy plot twist) to pewnie bym stwierdził, że trochę przehajp. Z kolei "Unbreakable" pamiętam jak przez mgłę (podobnie jak późniejsze rzeczy typa) i określiłbym bohatera granego przez Bruce'a raczej Supermanem, który się wstydzi, że nim jest... bo jak tu uwierzyć że gość w rodzaju przeciętnego everymana "bez właściwości" odkrywa prawdę o sobie dopiero po wypadku pociągu, z którego jako jedyny wyszedł bez szwanku (piszę z pamięci, z góry przepraszam jeśli coś pokićkałem). W sumie ciekawe "co by było gdyby(śmy)..." nie dostali odtwórczego "Returns" Singera z 2006 (który swoją drogą szanuję, a nawet *kocham* jedną sekwencję pod koniec bo jest montażowo i kompozycyjnie pięknie wysmakowana oraz pomysłowa) i "Man of Steel" poszedł w tę stronę...

Ale tak jak piszesz być może warto do tego okresu wrócić bo niewątpliwie był to ciekawy kierunek w kinie inspirowanym komiksami, wyprzedzający swoje czasy, choć muszę uczciwie przyznać że średnio mnie taka wizja pociąga... Pozowanie na ambitne, artystyczne kino; tzw. realizm Nolana, pretensjonalne patologie Snydera, drętwota Wonder Woman itd. za to mam spory sentyment do postaci oraz adaptacji Spider-Mana Raimiego (zwłaszcza do "dwójki" chociaż w kinie byłem dopiero na trzeciej części przygód Pajączka) BTW: w ogóle mnie nie grzeją ostatnie rewelacje na temat "czwórki" z Tobey'em. Zdaję sobie sprawę z problemów tamtych filmów ale bardzo je lubię ponieważ nie tylko przetarły szlak (obok X-Men) ale również dlatego, że przypominają mi piękne szczeniackie lata, kiedy niebo było bardziej niebieskie, trawa bardziej zielona, a ja z wywalonym jęzorem oglądałem Animated Series z lat 90. bawiłem się figurkami Spidermana, tworząc "alternatywne scenariusze" i "czytałem" TM Semic. Chyba jedyny super-bohater, do którego mam jakiś prywatny, emocjonalny stosunek. Amazingi z Garfieldem najchętniej spuściłbym w kiblu, wersję tej postaci w MCU lubię, to w końcu po raz pierwszy bezbłędny casting ALE i jest to cholernie duże *ale* - ile razy można opowiadać o coraz młodszym Peterze Parkerze?!

Co do filmu "Na Srebrnym Globie" Żuławskiego to znam KEJS z "podań ludowych" więc ciężko mi wyrokować i gdybać ale jedno muszę przyznać: jeśli to by wymazało najbardziej toksyczny fandom w dziejach pop-kultury to myślę, że jest to całkiem kusząca perspektywa... ALE JEŚLI czyta to teraz w przyszłości jakiś podróżnik w czasie to lepiej niech nic nie zmienia bo jeszcze się obudzimy w post-apo ;-)

Kończąc już ten przydługi wywód wspomnę o trzech serialach bo tam moim zdaniem w temacie adaptacji komiksów dzieją się najciekawsze rzeczy, które ostatnio "odkryłem" (choć mam raczej awersję do długich seriali) i które moim zdaniem mają coś ciekawego do przekazania, jednocześnie nie wstydząc się swojego komiksowego rodowodu czy pulpowej, kampowej stylistyki. Pierwszy to "Watchmen" - odważny stylistycznie i eksperymentujący formą oraz narracją, potężny przypis do arcydzieła Moore'a. Drugi to "Stargirl" - piękna familijna saga, w której podziały na MY kontra ONI są tylko pozornie czarno-białe, skrywając pod spodem "ukrytą agendę" każdej ze stron i w końcu trzeci ostatnio oglądany przeze mnie "Superman & Lois (po 5 odcinkach, aktualnie jest przerwa) gdzie Clark Kent niczym w najciekawszych komiksach jest zmuszony do rozwiązywania przyziemnych problemów (jak w tych historiach gdzie np. musi pomóc dziewczynie w depresji, która chce popełnić samobójstwo), w których jego supermoce tylko przeszkadzają. Superman jako *wholesome* ojciec i głowa rodziny (a Lois jako szyja heh), uczłowieczony, blisko *trudnych spraw* i *okruchów życia* ale jednocześnie nie rezygnujący ze swojego powołania - kompletne przeciwieństwo tego z ostatnich filmów kinowego uniwersum DC.

Pozdrawiam i dziękuje za przyjęcie zaproszenia ;-)

ocenił(a) film na 7
Westernik

z tym Niezniszczalnym coś mi nie pasuje, o ile pamiętam końcowa akcja z pociągiem nie miała na celu ostatecznego potwierdzenia jego tożsamości (bo ten od dawna wiedział już kim jest), tam chodziło bardziej o potwierdzenie i umieszczenie tej tożsamości w konkretnych ramach superbohaterskiego mitu, z jego największym przeciwnikiem, zarazem jego zupełnym przeciwieństwem z jednej strony (mr glass) oraz z tym odwiecznym poczuciem winy, które się takiemu superbohaterowi zwykle gdzieś na starcie wszczepia z drugiej (śmierć rodziców dla bruce'a wayne'a, śmierć wujka bena dla spidermana itd itd).

to trochę może będzie off-topic, ale o tych podróżników w czasie to ja bym się za bardzo nie martwił, nam zapewne już nie zagrożą.. otóż te same "podania ludowe" informują, że podróżowanie w czasie do tyłu będzie wprawdzie możliwe, ale nie dalej niż do momentu wynalezienia pierwszego wehikułu, ze względów oczywistych: nie można posłać wehikułu do czasu i miejsca, w którym go nie było. to nie jest może płodne jeśli chodzi o mnożenie pomysłów filmowych, w których tak zwane paradoksy dziadka - za sprawą uroczych wehikułów jeszcze gorących, dopiero co zeszłych z linii produkcyjnych delorean motor company - napędzają akcję i są na porządku dziennym, za to skutecznie je omijają:) nie rozwiązują problemu, albo inaczej: rozwiązują problem sprowadzając go do parteru. taki szach i mat dla problemu:) moment startu pierwszego wehikułu byłby w tym przypadku końcem świata jakiego znamy; świat jaki znamy byłby dla świata zawehikułowanego tym, czym dla nas są dinozaury; zaś czym byłby świat zawehikułowany - tego nie wiem, o to należałoby jakiegoś autora sci-fi zapytać.. trzy stygmaty philipa k. dicka, ostateczny krach systemu korporacji:)

z polecanych seriali zaintrygował mnie cholernie ten o supermanie, bo raz że krótki a ja też lubię krótkie, i dwa że to mi trochę Ostatnie Kuszenie Chrystusa przypomina:) porównanie może trochę na wyrost, ale wcale nie takie głupie jakim się wydaje na podstawie powierzchownych przesłanek, wszak oboje zostali przez ojców swych zesłani na ziemię po to, aby ją ocalić:)

z całą resztą wątków i wywodów się zgadzam a niektóre nawet wspomnienia (zwłaszcza te z komiksiarskich lat 90-tych) i zamiary twoje (odświeżyć sobie bondy) jakoś niebezpiecznie pokrywają się z moimi wspomnieniami i zamiarami, także nie zahaczam o nie, jedynie podziękuje, odzdrowię i wyzdrowię:)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones