Dawno nie przerwałem oglądania filmu. Tu musiałem tak niestety zrobić. Zatrzymałem go w 110 minucie.
Uważam że ten film nie jest dla takich jak ja czyli racjonalistów. Nie wierzę w te wszystkie reinkarnacje, inne wcielenia itp. Wierzę w naukę - genetykę, biologię, fizykę, psychologię.
Co decyduje o tym kim jesteśmy i kim sie staniemy? Ja myślę że socjalizacja i wychowanie. A wcześniej geny. Nie bez znaczenia jest też zwykły przypadek, fart. Zgodzę się tylko co do jednego - działania innych często wpływają na działania nas samych. Nie jest to jednak regułą. Przecież wszyscy jesteśmy obdarzeni wolną wolą i rozumem. Warto też dodać że człowiek to istota społeczna. Nie przeżyje w samotności. Ludzkość stanowi system składający się z wielu zależnych od siebie podsystemów. Zupełnie jak przyrodzie tyle że u nas ludzi prawie wszystkim steruje pieniądz.
Film jest zbyt moralizatorski. Zawarte w nim przeplatające się historyjki (które wywołują chaos bo jest ich za dużo) nie wciągają. Są rozwlekłe i kiczowate (wątek z fabrykantką).
W tym koktajlu jest za dużo gryzących się składników. Brak ikry i czegoś mocniejszego co by przykuwało uwagę, wciągało i zostawało w głowie. Oryginalnością też to wszystko nie grzeszy.
Film dla marzycieli, optymistów, ludzi mających dużo wolnego czasu, interesujących się religiami, filozofią, wierzących w życie po życiu, romantyków.
Myślę, że ogólnie filmy nie są dla racjonalistów. Dla racjonalistów są publikacje naukowe, encyklopedie i książki telefoniczne. Pozdrawiam.
Nie do końca;)
Racjonaliści wierzą w to co widzą. Często są realistami ale czasem lubią dobrą rozrywkę. I nie muszą to być historie oparte na faktach, życiowe czy akademickie.
Atlas mnie zanudził swą formą. Spodziewałem się mniej mdłej i bardziej rasowej opowieści. Za bardzo zalatuje mi to religią. Odebrałem to jako kolejne niepraktyczne i niewiele wnoszące kazanie. I to takie kazanie bez puenty, diagnozy i recepty (jak żyć?:P)
Zero konkretów. Normalny, zapracowany człowiek mający swoje problemy (zdrowotne, finansowe, rodzinne, szkolne, miłosne) nie ma czasu na takie filozofie. Myśli o bardziej przyziemnych sprawach.
Z drugiej strony człowiek doceniający wysiłek filozofów - gigantów intelektu sprzed wieków - bez problemu powinien poradzić sobie z odróżnieniem wartościowego przesłania od skleconej na potrzeby masowe papki a'la Paulo Coehlo zaprezentowanej w AC.
Zupełnie na boku - co to za racjonalista, nie mający czasu na filozofię? "...tak czekają twej myśli - szatan i anioły. Czy ty w piekło uderzysz, czy w niebo zaświecisz". Znając ogromne możliwości umysłu (ratio!) człowieka nieracjonalne jest chyba marnować wielki i nieodkryty talent na przyziemne, normalne problemy? :D Przepraszam, trochę się przekomarzam, ale uważam się za humanistę bardzo racjonalnego ;)
Nie mam czasu na filozofowanie a nie filozofię;) Ogólnie to jestem otwarty na wszystko. Staram się zawsze ogólnie poznać coś co potem krytykuję (np. kościół).
Życie mnie nauczyło że nawet planować zbyt daleko nie warto wszak los i tak to skreśli lub skoryguje. Jestem też wrogiem pędu za kasą przez całe życie (wyścig mylony z ambicją:P). Uważam że pracujemy po to by żyć. Nie żyjemy po to by pracować. Mam ograniczone potrzeby. Nie wszystko muszę mieć, nie zazdroszczę innym dostatku i chyba dzięki temu jestem szczęśliwszy. Ot taka sobie refleksja.
A o filmie już napisałem. Przerost formy nad konkretem. Oklepane przesłanie. Nuda.
ten film był o 'sile napędzającej ten świat' a nie o karmie i wcieleniach. O karmie pada podajże jedno zdanie i to wcale nie kluczowe czy znaczące. Myślę, że owej 'siły' nie należy interpretować w jakiś nadprzyrodzony sposób, to po prostu natura ludzka, która raz pomaga niewolnikom, aby później tworzyć klony jako niewolników (Sonmi). Film jest w baśniowych klimatach, momentami zachaczając o Matrix a momentami o nieco łopatologiczne wkładanie pewnych rzeczy do głowy jak to ma miejsce w tragicznej produkcji "Sekret". Jednak mimo tego jest to spojrzenie na losy ludzkości i ludzkiej natury z bardzo szerokiej prerspektywy, po jaką nacodzień się nie sięga (to właśnie religie spoglądają na ludzkość tak bardzo szeroko, od powstania po kres, dlatego mylnie może Ci sie wydawac, ze film ma posmak religijny). To, że dana decyzja wpływa na przyszłość jest oczywistym suchym racjonalnym faktem. Mnogość decyzji wybierających zło spowoduje mnogość zła i nie ma w tym nic z baśni czy religii. Spójrz na historię człowieka od początku po dzień dzisiejszy - otrzymasz podwaliny do tego filmu, gdzie w całej historii główną rolę odgrywa ludzka natura, która raz kocha i chroni, a raz zabija i niszczy. Nie do końca rozumiem co uważasz tu za nieracjonalne, bo to, że historia ludzkości to szereg związków przyczynowo skutkowych i to, że każde zdarzenie jest już w jakiś sposób uformowane przez zdarzenia poprzednie jest w pełni racjonalne.
Nauka filozofii bez filozofowania to jak nauka matematyki bez liczenia, nauka nut bez grania, nauka języka bez jego używania.
Głęboko chyba siedzisz w futrze królika, jak to powiedziałaby pewna Zofia. A Twoje poglądy kojarzą mi się z buddyzmem, którego nie lubię, bo odciąga ludzi od wielkości, proponując w zamian szczęśliwą nicość.
Nie trudno się nie zgodzić z wami wszystkimi. To jest właśnie duży plus tego filmu, to że po jego zakończeniu posiadamy jakieś przemyślenia. Często oglądamy "dzieła", które po tygodniu zapominamy, nie wspominając o jakiejkolwiek myśli podsumowującej . Dla mnie ten film to potwierdzenie pewnych moich dotychczasowych przemyśleń, iż nasze czyny mają znaczenie i mają wpływ na nasze życie i innych ludzi. Może każdy czyny tylko ten ważny, przełomowy choć czasem i te proste, zwykłe, codzienne potrafią być ważne. Jest to część naszego istnienia w społeczeństwie. Ta współzależność ma wady i zalety, możemy być manipulowani bądź możemy manipulować. W każdym z przypadków należy być odpowiedzialnym, bo czynimy coś tylko dla siebie lub też dla innych. Każdy z nas obdarzony choć odrobiną inteligencji mógłby napisać rozprawę filozoficzną w tym temacie. Mam podobne podejście do życia co Penguin27, wręcz takie samo. Racjonalne choć czasami też filozofuję w wolnym czasie, na ogół jesteśmy za bardzo zapędzeni na to.
Racjonalista co o filozofii nie myśli tylko zajmuje sie sprawami doczesnymi to nie racjonalista tylko ignorant ewentyalnie materialista. Tak czy siak witam państwa w XXI wieku.
A ty jak widać po fotce z profilu jesteś wyjątkowym racjonalistą - zemsta ducha (KRUK) to przecież istny dotykalny fakt. No tak... Film jest dla ludzi myślących. Uważam, że właśnie tacy mają pojęcie o filozofii jako o nauce traktującej mądrość jako środek do oświecenia. MĄDROŚĆ powtarzam, nie przyziemną inteligencję.
W pełni się z Tobą zgadzam, film ubrany w SF ... a prezentuje wyłączenie F. Fani filmów tego typu oczekują WIARYGODNEJ FABUŁY, my RACJONALIŚCI oglądając SF chcemy uwierzyć w to co oglądamy. Wymagamy aby reżyser, scenarzysta, aktorzy ... przekonali nas że TAK MOGŁOBY BYĆ, że TAK TO WYGLĄDA, że TAKA JEST PRAWDA. W twórczości SF nie ma miejsca na WIARĘ, bo ta jest domeną HUMANISTÓW.
Dla humanistów nic co ludzkie, nie jest obce, a Twojego typu "pseudoracjonaliści" są raczej ignorantami. "Chcemy uwierzyć" a zaraz potem - "... nie ma miejsca na wiarę" - you're kidding me, right?
Rozumiem wojujący racjonalista obraził się gdyż znalazł cień teistycznego poglądu w filmie w którym nie spodziewał się go znaleść? Wielu ateistów i agnostyków ogląda filmy UWAGA typu "Egzorcyzmy Emily Rose" ponieważ realista wie, że to tylko rozrywka i branie życia zbyt serio wiąże się z koniecznością bólu dupy na każdym kroku. Dlatego więcej luzu tu i ówdzie życzę w nowym roku.
Co za bzdury ! A kino społeczne,dramatyczne,obyczajowe,kryminalne,co ty pleciesz za bzdury zastanów się nad wypowiedzią. Kino w dużej mierze to obraz życia.....
OK, pomyłka moja. Mówiąc filmy dokonałem skrótu myślowego, miałem na myśli kino fabularne, czy tam nie wiem, jaką chcesz zastosować poprawną formę - obyczajowe? Fikcja o życiu, nie wiem.... Moim zdaniem nie ma miejsca dla racjonalisty w takim kinie, bo w dużej mierze pokazuje właśnie nieracjonalną część człowieczeństwa. Część, która spycha go w najniższe głębiny, wynosi go pod niebiosa, i odróżnia człowieka od inteligentnej lodówki z dostępem do internetu.
Miły CZŁOWIEKU bo tak spokojnie mogę Cię nazwać KINO -JAKO FORMA POTĘŻNEJ SZTUKI,ma wpływ na WSZYSTKO jeśli jest trafne ,celujące,doskonałe ,zabawne,inteligentne,niebanalne,porażające,wstrząsające,zdumiewające,genialne,d ające do myślenia,refleksyjne..... pozdrawiam serdecznie.
Chyba się pogubiłem w tej dyskusji? :)
No, ale skoro nikt się nie obraża, i oboje się pozdrawiamy, to chyba dobrze się skończyło :)
"Uważam że ten film nie jest dla takich jak ja czyli racjonalistów."
Racjonalista, który sam sobie przyznaje, że jest racjonalistą. To tak nie działa - jeśli dotąd nikt Cię nie uświadomił, to mam okazję to zrobić jako pierwszy. DO tego trzeba dodać: nie każdy ateista to racjonalista. Większość to materialiści, hedoniści, albo nawet ślepcy i głupcy. Zgadzam się z wypowiedzią Savant1.
"Nie wierzę w te wszystkie reinkarnacje, inne wcielenia itp. Wierzę w naukę - genetykę, biologię, fizykę, psychologię."
Czy można wierzyć w naukę? Hmmm... niech no pomyślę - Nie, nie można. Nauka to nie jest coś, w co się wierzy. Albo coś jest udowodnione, albo nie. Tym różni się wiedza od wiary.
"Co decyduje o tym kim jesteśmy i kim sie staniemy? Ja myślę że socjalizacja i wychowanie. A wcześniej geny. Nie bez znaczenia jest też zwykły przypadek, fart. Zgodzę się tylko co do jednego - działania innych często wpływają na działania nas samych. Nie jest to jednak regułą. Przecież wszyscy jesteśmy obdarzeni wolną wolą i rozumem. (...) Zupełnie jak przyrodzie tyle że u nas ludzi prawie wszystkim steruje pieniądz."
W pewnym sensie masz rację, ale tylko w pewnym. To właśnie coś, co Ty nazywasz "przypadkiem" zazwyczaj decyduje o życiu wolnych ludzi.
"Film jest zbyt moralizatorski. Zawarte w nim przeplatające się historyjki (które wywołują chaos bo jest ich za dużo) nie wciągają. Są rozwlekłe i kiczowate (wątek z fabrykantką).
W tym koktajlu jest za dużo gryzących się składników. Brak ikry i czegoś mocniejszego co by przykuwało uwagę, wciągało i zostawało w głowie. Oryginalnością też to wszystko nie grzeszy."
Wystarczy trochę tylko pomyśleć, a odnajdziesz ogrom odniesień do dzisiejszego świata. Dialogi i teksty są niezwykłe. Wciąga niesamowicie. Nie jest jednak łatwe ogarnąć wszystkie wątki. Za to jest minus.
"Film dla marzycieli, optymistów, ludzi mających dużo wolnego czasu, interesujących się religiami, filozofią, wierzących w życie po życiu, romantyków."
Proponuję zainteresować się wreszcie filozofią. :-)
PS. Nie wierzę w reinkarnację (mogło to wypaść niejasno w mojej wypowiedzi).
Co to za dziwne pokolenie wierzące, że kieruje nimi socjalizacja, wychowanie, przypadek, pieniądze, inni ludzie, system, przeszłość i przyszłość. Tymczasem odpowiedzialność za podejmowane decyzje spada na człowieka, na nic innego. Być może w sytuacjach ekstremalnych górę bierze jakiś zwierzęcy instynkt (nie będę polemizował z Tadeuszem Borowskim) ale zasadniczo wierzę, że okoliczności zewnętrzne to tylko tło na którym maluję własnymi decyzjami swoje życie.
przerwałam go w podobnym momencie, tyle, że spróbuję go dokończyć i wtedy będę mogła cokolwiek o niem powiedzieć. Jak na razie zadziwia mnie tak wysoka ocena filmu, która zachęciła mnie do sięgnięcia po tą pozycję :/
Niefortunna wypowiedź - niby się zgadzam, co do oceny filmu, ale już nie do końca z motywacją do niej wiodąca. Film dla marzycieli interesujących się filozofią - to ma być zarzut? To jest rekomendacja! Gdyby tak było, chętnie bym go polecał i pod niebiosa wychwalał. Ale nie jest - jest to obraz nudny, schematyczny, pozbawiony głębokich przesłań - jak trafnie napisał behoolder - sprzedający banalne przesłania na poziomie "filozofii" Coelho. Radziłbym odnosić się do filozoficznej spuścizny z większą atencją. A pozostałych uczestników dyskusji (wyłączam z tego grona behooldera) - prosiłbym o używanie określeń takich jak "materialista", "racjonalista", "realista" kontekstach w zgodnych z ich rzeczywistymi znaczeniami.
Praktyczne zastosowanie filozofii tao w życiu codziennym daje zdumiewające rezultaty. Przekaz takich filmów jawi się jako czytelny i klarowny :)
Bardzo ciekawy punkt widzenia i mimo, że mi film się całkiem podobał to muszę się zgodzić co do Twoich racji. No cóż, najwyraźniej jestem optymistką i marzycielką :)
Nie ocenia się filmu jak się go nie obejrzało do końca, bo akurat końcówka była bardzo dobra.
bingo.
Poza tym, typowy racjonalista zna prezentowane w filmie filozofie i jako taki, odczuwa wstręt do płycizny i kiczowatej formy moralizatorstwa prezentowanego przez niespójne, prymitywne, tandetne zagrania reżysera. Filozoficzny popcorn dla mas. Żenada. Książki Platona czy innego Descartes'a mają w sobie więcej szacunku do wrażliwości czytelnika niż kino 21 wieku.
Trochę ta za bardzo radykalne z Twojej strony drogi autorze tematu.
Jeżeli nie wierzę w kosmitów a oglądam film science fiction i nagle mi wyskakuje zielony jajogłowy to znaczy, że mam przerwać seans?
Filmy i książki mają to do siebie, że są najczęściej fikcją... Z takim podejściem można by oglądać tylko filmy dokumentalne i biograficzne.
Ponadto, jak poprzednicy uważam, że ocenianie filmu bez obejrzenia go do końca jest ... trochę niepoważne.
No to jesteś bardzo wytrzymały albo dopiero na początku, bez urazy oczywiście, bo jedno i drugie jest względne. Ja wytrzymałem około 20 minut. Po raz kolejny uważam, że Wachowscy potrafią piękne i najbardziej mroczne przemyślenia, bardzo ludzkie czy nawet wielkie idee ubrać w formę nudnawej, moralizatorsko niekończącej się filmowej grafomani. Zrobili to z Matrixem, przynudzali w Vendecie, usypiajają i tym razem. Nie lubię takich new age'owych bajeczek. Dużo ciekawsze są może i mroczne, dogłębne czy nawet przytłaczające ale autentyczne przemyślenia Kieślowskiego czy Paula Thomasa Andersona niż te hollywodzkie, efekciarskie przypowiastki z supermarketu.
Żeby jednak postawić równorzędną gatunkowo kontrę takim widowiskom w jakie lubią się bawić Wachowscy przywołam starego ale wcale nie leciwego "Łowcę Androidów", który bez nużącej i łamiącej głowę pseudofilozofii prosto stawia pytania na podobne tematy. Tylko, że w "Łowcy..." mówi się do widza a Wachowscy moim zdaniem zrobili sobie z kina roztrząsarkę do własnych filozofii widzowi każąc się albo dobrze "zrobić" przed seansem albo po jakichś ciężkich konwulsjach dostrzec może wreszcie coś, co można ująć dużo prościej, pięknie, i mimo górnolotności przyziemniej.
Zgadzam się z Tobą. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego a w dodatku, że wszyscy wychwalali ten film. Co prawda były takie momenty że trzymał z napięciu zwłaszcza scena na statku ale co najwyżej mogę dać 5/10